Spokojnie, PEM rośnie stukrotnie
Ministerstwo Zdrowia, opublikowało projekt rozporządzenia „w sprawie dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku”. W ten sposób Ministerstwo wywiązuje się z powierzonej, niechcianej przez zarówno ministerstwa środowiska jak i cyfryzacji, misji zrównania „sowieckich” norm z tymi obowiązującymi w znacznej części Europy. Znacznej, ale nie całej – warto przyjrzeć się chociażby Szwajcarii. Projekt pojawia się po wyborach a przed aukcją częstotliwości do obsługi telefonii standardu 5G, która ma być remedium na niedopinający się budżet państwa.
Zainteresowani, interesariusze, unikali przez ostatnie miesiące jak ognia terminu „zwiększenie” norm (czy też, właściwie, ich obniżenia) zastępując ten słowem: „harmonizacja”.
Minister uzasadnia zwiększenie dopuszczalnych poziomów promieniowania potrzebą doszusowania do tych na zachodzie (będziemy zharmonizowani) ale również wypowiada się głosem telekomów wspominając o alternatywie telekomunikacyjnego armagedonu, jeżeli normy pozostaną na starym, dotychczasowym poziomie.
Dla uspokojenia, słyszymy o tym, że sytuacja po zwiększeniu norm będzie monitorowana dzięki będącym wciąż „w produkcji” systemom informatycznym dla wizualizacji poziomów PEM oraz o tym, że normy będzie można zmienić ponownie, gdyby stwierdzono wzrost zachorowalności na nowotwory. W sytuacji kiedy w Polsce najczęstszą przyczyną zgonu jest „niewydolność krążeniowo – oddechowa” ciężko sądzić, że i czy uda się stwierdzić związek przyczynowo- skutkowy w odpowiednio krótkim czasie zwłaszcza że, statystyki mogą ruszyć lawinowo w górę w ciągu kilku lat u osób narażonych na wyższe promieniowanie a mieszkających w pobliżu „podkręconych” stacji bazowych. Tylko czy ktoś będzie w stanie stwierdzić, że przyczyną glejaka jest zwiększony poziom promieniowania elektromagnetycznego?
Klakierzy, media internetowe żyjące z telekomów, opisują już, że wzrost dopuszczalnych poziomów promieniowania spowoduje de facto spadek poziomów promieniowania ze stacji bazowych. Można tylko zgadywać, skąd pozyskali taki pomysł narracji.
Czy do tej pory niewydolna państwowa machina będzie dalej polegała na wynikach pomiarów dostarczanych przez operatorów czy będzie w stanie wykonać pomiary samodzielnie, nawet po godzinie 16 tej? Czy pomiary hurtowo wykonywane przez opłacone przez operatorów „akredytowane” często jednoosobowe „laboratoria” zastąpią te, wykonywane przez państwowe jednostki badawcze?
Nie od dzisiaj wiadomo, że jedną z głównych determinant lokalizowania stacji bazowych jest kwestia wysokości czynszu najmu, więc stacje lokalizuje się często w bezpośredniej bliskości reperujących sobie budżety szkół, szpitali, kościołów, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych. To będzie wkrótce ryzykowne sąsiedztwo. Podobnie, wartość sąsiadujących z telekomunikacyjnymi masztami nieruchomości znacząco spadnie.
Czy rząd przewidział rezerwę w budżecie w przypadku lawiny pozwów właścicieli nieruchomości, którzy wreszcie znajdą związek pomiędzy wartości ich domu a bliskością 100 razy bardziej promiennego masztu telekomunikacyjnego?
Czy, podobna rezerwa jest przewidziana na wypadek, gdyby stwierdzono związek pomiędzy zachorowalnością a promieniowaniem elektromagnetycznym?
Jednocześnie, państwo chce trzymać rękę na pulsie anonsując ostatnio powstanie spółki celowej pod nazwą „Polskie5G”. Co Państwo może wnieść do takiej spółki? Można domyślać się że, oprócz wkładu kadrowego, wartością dodaną byłby polityczny parasol dla ochrony operatorów przed koniecznością szybkiego wyzbycia się chińskich dostawców sprzętu ale też zapewnienie operatorom dostępu do nieruchomości i infrastruktury będących bezpośrednio i pośrednio własnością państwa, z czego te ostatnie czerpałoby korzyści. A to, oznaczałoby nadajniki na każdej szkole , szpitalu czy posterunku policji, nie wspominając o autostradach, stacjach benzynowych państwowych sieci itd. Nadajniki z antenami na elewacjach budynków, bo po zmianie norm już niekonieczne będą wysokie konstrukcje wsporcze.
Głównym argumentem telekomów trafiającym na korzystny państwowy grunt są prognozy wzrostu ruchu telekomunikacyjnego. A ten będzie rósł dopóty, dopóki telefonia komórkowa będzie używana jako substytut tej stacjonarnej opartej o światłowody, sprzedawany niczym narkotyk w jednej z niższych cen w Europie. Jednocześnie, masowy dostęp do taniego internetu, nie gwarantuje postępu ani innowacyjności, o które tak pokazowo zabiega rząd. Autonomiczny samochód, inteligentne miasto, operacja na odległość, to dziedziny, w których Polska pionierem nie będzie. Będzie konsumentem technologii, która przyjdzie spoza naszych granic. Jeżeli nas będzie jeszcze na to stać.
Po zmianie norm można obstawiać dynamiczny wzrost branży technicznych środków ochrony przed promieniowaniem elektromagnatycznym.
Dla tych, którzy dotrwają w dobrym zdrowiu, kolejne wybory już wkrótce…
https://www.politykazdrowotna.com/48211,umieralnosc-w-polsce-najczestsze-przyczyny-zgonow